22 października 2013

decoupage, czyli jak się nie zniechęcić

Moja przygoda z techniką decoupage zaczęła się nie tak dawno, bo zaledwie pół roku temu. Ciągle jestem na etapie narzekania, że nic mi nie wychodzi, zamawiania różnych (prawdopodobnie) zbędnych rzeczy i wyrzucania większości moich ''dzieł'', których efektem końcowym naprawdę nie ma się co chwalić. Nie zniechęcam się jednak i, mimo że po każdej takiej chwili 'natchnienia' pokój wygląda jak pobojowisko, a moje palce aż lepią się od lakieru, jestem z siebie dumna, że dobrnęłam do końca i widzę pewne postępy :). Na razie staram się nie eksperymentować z cieniowaniem i spękaniami, bo nieraz to właśnie pokusa upiększenia gotowego już przedmiotu całkowicie go zniszczyła. Tak więc wygładzam powierzchnię, maluję, wycinam motyw, przyklejam, lakieruję kilka razy, czekam aż wyschnie i gotowe. Proste, prawda?
Poniżej dwie ostatnio wykonane prace:


15 października 2013

nieśmiałe początki,kilka słów o mnie i padździernikowy glossybox


Nadejszla wiekopomna chwila. Po kilku latach podczytywania przeróżnych blogów, zarówno modowych i kosmetycznych, jak i fotograficznych, kulinarnych, książkowych, filmowych oraz 'craftowych', postanowiłam połączyć wyżej wymienione i stworzyć coś na wzór bloga lajfstajlowego. Mimo że blogi tego typu są wszechobecne i często mówią o tym samym (z czym jadłyśmy owsiankę, na jakie seriale czekamy, co kupiłyśmy na wyprzedaży i jak spędzamy jesienne wieczory) są prawdziwą kopalnią inspiracji dla wielu z nas, a każdy z nich jest wbrew pozorom jedyny w swoim rodzaju. Szkoda, że polski odpowiednik nie istnieje (lub byłam zbyt leniwa, aby go znaleźć), bo nazwa 'lifestylowy' nie do końca do mnie przemawia, chcę jednak podzielić się z Wami właśnie tymi codziennymi drobiazgami, które sprawiają, że życie staje się (jeszcze) piękniejsze ;). Pewnie za kilkanaście lat będę z zażenowaniem wspominać ten pomysł, ale póki co jestem z siebie dumna, że w końcu zmotywowałam się do działania ;).
Uff, koniec przynudzania.
Nazywam się Karolina, mam 23 lata, powoli kończę swoją przygodę ze studiami, robię zdjęcia, oglądam, czytam, gotuję, podróżuję, czasami wyczaruję 'coś' z niczego, 'dużo gadam, mało robię', mam słomiany zapał i głowę pełną pomysłów, których zazwyczaj nie realizuję. Tak, mam nadzieję, że prowadzenie tego bloga coś zmieni.

Jako że dzisiaj mija połowa października, od rana wyczekiwałam w oknie pana kuriera, którego wizyta miała uprzyjemnić kolejny ponury jesienny dzień. Czy mu się udało? Jak najbardziej. Październikowy Glossybox by Kasia Tusk okazał się strzałem w dziesiątkę. Co prawda, jest to dopiero moje drugie pudełko i po wrześniowym naprawdę długo zastanawiałam się nad dalszą subskrypcją, jednak pokusa okazała się silniejsza ode mnie. 


Co znajdziemy w środku?


1) Bioderma, płyn micelarny -100 ml
2) Palmer's, Natural Bronze, brązujący balsam do ciała  - 50 ml
3) Pat&Rub, scrub cukrowy - 40 ml
4) Golden Rose Rich Color, lakier do paznokci, pełny produkt - 10,5 ml
5) Love Me Green, peeling organiczny, pełny produkt - 75 ml
6) Wella Professionals, lakier do włosów Stay Styled - 50 ml

O większości otrzymanych kosmetyków słyszałam/czytałam i niektóre chciałam nawet wypróbować, dlatego też zawartość pudełka bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Scrub i peeling pachną przepięknie, kolor lakieru idealny na jesień, Biodermę chętnie w końcu przetestuję, a chociaż nie używam na co dzień balsamów brązujących i lakierów do włosów, wierzę, że i na nie przyjdzie czas ;). Oceniam październikowego Glossyboxa na piątkę z małym minusem i z pewnością skuszę się na następną edycję.

A jaka jest Wasza opinia na temat kosmetyków wybranych przez Kasię?