28 maja 2015

Żele antybakteryjne Bath & Body Works


Witam Was w ten (kolejny zresztą) pochmurny, majowy dzień.
Niestety pogoda nas ostatnio nie rozpieszcza , dlatego wciąż poprawiam sobie nastrój owocowymi/kwiatowymi zapachami kojarzącymi się bardziej z wiosenno-letnią aurą. Chciałam Wam dlatego zaprezentować ulubieńców ostatnich tygodni, żele antybakteryjne amerykańskiej marki Bath & Body Works. Prawdę mówiąc jest to moje pierwsze zetknięcie z kosmetykami tej marki, głównie dlatego, że nie mam dostępu do sklepu stacjonarnego, a internetowy póki co nie istnieje w naszym kraju. Nigdy nie używałam żeli antybakteryjnych głównie z powodu ich sztucznego zapachu przypominającego wódkę smakową, jak i fakt, że zazwyczaj miałam po nich bardzo wysuszone dłonie. Te z Bath & Body Works kusiły mnie już od dłuższego czasu ze względu na niesamowicie szeroką gamę zapachową, rzecz jasna.  Można w nieskończoność wybierać spośród kilkudziesięciu (kilkuset?) wariantów począwszy od owocowych, kwiatowych, po ciasteczkowe, egzotyczne, czy nawet sezonowe jak dyniowe, piernikowe lub o zapachu pianek marshmallow. Jakieś skojarzenia co do tej różnorodności zapachów? ;) No właśnie, dlatego też musiałam je mieć :D. 
Na Allegro jeden żel o pojemności 29 ml możemy dostać za jakieś 10 zł plus koszty wysyłki. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to niska cena (tym bardziej, że na opakowaniu widnieje $1.75...) i w sklepie stacjonarnym są dużo tańsze, jednak biorąc pod uwagę wydajność takiego żelu, naprawdę warto w niego zainwestować tego lata. 
Ostatecznie zdecydowałam się na trzy zapachy: Cobacabana Coconut, Lil' Cutie Pie i Pink Chiffon.


Moja opinia: 

W przeciwieństwie do większości żeli antybakteryjnych, te z B&BW nie śmierdzą od razu po otwarciu alkoholem, choć skład opiera się na nim w 68% . Z tego co wyczytałam i sama zauważyłam, przy niektórych zapachach woń alkoholu jest lekko wyczuwalna przez moment, jednak zaraz zanika. W przypadku innych, alkohol jest praktycznie niewyczuwalny. Na jedno zastosowanie wystarczy mała kropelka. Zapach jest bardzo intensywny i dość długo utrzymuje się na dłoniach. Żele wchłaniają się błyskawicznie, nie pozostawiając uczucia lepkich rąk, czy też wysuszonych. Dodatkowym atutem są oczywiście urocze kolorowe buteleczki oraz brokatowe drobinki wypływające z każdą kroplą na dłoń :D. 

Copacabana Coconut
Copacabana Coconut to zdecydowanie mój faworyt. Kokos jest jednym z moich ulubionych zapachów, dlatego nie miałam się nad czym zastanawiać :). 








Jeśli chodzi o Lil' Cutie Pie to nasuwa mi się głównie ciasto wiśniowe, może faktycznie śliwka daje o sobie znać po kilku minutach, jednak dla mnie to nieobecna wiśnia jest tu dominująca :)


Pink Chiffon
Zapach bardzo delikatny, słodki, kwiatowy, świeży. Wyczuwalne "różowe płatki" to jak na mój nos róża, może jaśmin? 



Jeśli przetestowałyście już żele B&BW, które zapachy szczególnie Wam się spodobały? 
Zdradzę Wam, że już za niedługo w ramach pierwszego rozdania będziecie mogły zdobyć jeden z wybranych przeze mnie zapachów.

Miłego dnia!




11 maja 2015

Zapasy woskowe na najbliższy miesiąc, czyli zakupy w Zapachu Domu


Witam Was serdecznie!
Jako że wiosna rozgościła się już od kilku tygodni na dobre i coraz bardziej przypomina początki lata, musiałam w końcu zrobić porządki w pudełeczku z woskami YC i przerzucić się z ciężkich i korzennych zapachów na lekkie, kwiatowe i owocowe. 
W mojej wiosenno-letniej kolekcji musiały się znaleźć oczywiście dwa zapachy z edycji limitowanej  Life's a Beach: Beach Holiday i Wild Sea Grass.


Wild Sea Grass od samego początku stał się moim ulubieńcem. Według opisu na stronie: ''Zapach świeżej skąpanej w słońcu trawy przy piaszczystym morskim deptaku. Wspomnienie letnich dni zamknięte w nowym zapachu Yankee Candle.'' Zapach ten faktycznie przenosi mnie w moje wspomnienia z beztroskich wakacji, które jako dziecko spędzałam z rodzicami nad morzem. Przypomina mi nieco Fraicheur Vegetale de Bambou z Yves Rocher; jest świeży rześki, trawiasty, lekko cytrusowy. Zdecydowanie należy do gatunku tych bardziej intensywnych i dłużej utrzymujących się w powietrzu, dlatego wystarczy użyć niewielką ilość, aby wypełnić nim cały pokój. Ode mnie dostaje 5/5. 


Beach Holiday zebrał zdecydowanie więcej zwolenników niż WSG, który niektórym kojarzy się z selerem (!), czy też gnijącymi kwiatami, sianem. Ja będę go jednak bronić, bo zdecydowanie bardziej przypadł mi do gustu niż BH. Według opisu przypominać ma świeży zapach plaży i morskiej bryzy. Owszem, jest świeży, bardzo intensywny, jednak kojarzy mi się trochę z...odświeżaczem do toalety/zawieszką do WC. Chyba zbyt wiele środków czystości produkuje się właśnie o zapachu morskim i dlatego skojarzenie od razu się nasunęło ;). 3/5.



Vanilla Lime, czyli połączenie wanilii z limonką. Niestety zapach mnie nie zachwycił, jest trochę za słodki, mimo że limonka dodaje mu świeżości. Ode mnie mocne 3/5.


Kolejny zapach, Summer Scoop, czyli pucharek z lodami truskawkowymi. Słodki, jednak nie przesłodzony, kojarzący mi się trochę z truskawkowo-śmietankowym Chupa Chupsem , dość intensywny, jednak nieduszący, baardzo apetyczny :). 4/5.



Ostatni z wosków, czyli Orange Splash, do którego z pewnością wrócę jeszcze tego lata. Zapach soczysty, cytrusowy, nie za słodki, lekko kwaskowy i energetyzujący. Troszkę kojarzy mi się ze smakiem dzieciństwa, którym była oczywiście...oranżadka w proszku. 4/5.

Jak widzicie, moim faworytem został ostatecznie kontrowersyjny zapach trawy. Polecam do przetestowania i wyrobienia sobie zdania, bo jest to naprawdę odważna propozycja, obok której raczej nie można przejść obojętnie.
A jakie wiosenno-letnie zapachy Yankee Candle są Waszymi ulubionymi?